Cześć! Nazywam się Iwona Sicińska. Pomagam ludziom odnaleźć swoją Moc.
O tym, jak z lekarza stałam się szamanką napisałam opowieść:
Nie zdała Pani – powiedział adiunkt Oddziału Gastroenterologii zamykając mój indeks. Jak to nie zdałam?! Nie można wysnuć hipotezy, że wrzody żołądka powstają ze stresu? Cholerny Helicobacter Pylori! 50% ludzi ma tę bakterię, a jakoś wszyscy nie chorują. Po raz kolejny boleśnie przekonałam się, że na studiach medycznych masz bezkrytycznie słuchać autorytetów i nie zadawać pytań.
Na V roku rozważałam specjalizację z psychiatrii. Byłam w szoku, gdy zorientowałam się, że terapia polega głównie na faszerowaniu pacjentów psychotropami. Nikt się nimi nie interesował, nie pytał co czują i czego się boją. Miałam ochotę wejść do pokoju lekarskiego i wykrzyczeć, że przecież ci ludzie mają dusze, nie są tylko przypadkami! Zamiast tego spróbowałam pewnej techniki z Psychologii Zorientowanej na Proces, której się wówczas uczyłam i.. cud! Wyprowadziłam jedną z pacjentek z fazy manii. Wystarczyło być uważnym i delikatnie popchnąć ją we właściwym kierunku. Wtedy zrozumiałam, że to nie leki leczą, tylko umiejętnie poprowadzony człowiek uzdrawia się sam.
Siedząc w wielkim, czerwonym fotelu obracałam mój dyplom lekarza w dłoniach. Iść, czy nie iść na staż?
– Masz katatonię – zdiagnozował po kilku godzinach mój medyczny umysł.
– Nie, ty tylko nie możesz robić tego, do czego cię zmuszają, wbrew własnemu sumieniu – powiedziała dusza.
Co zrobić, żeby skutecznie wyleczyć człowieka? To logiczne, trzeba się dowiedzieć, dlaczego choruje. Medycyna akademicka tego nie wie, bo koncentruje się wyłącznie na ciele, zatem trzeba szukać głębiej.
Zaczęłam od przemierzania przestrzeni emocjonalnych, ale szybko odkryłam, że psychologia również nie zna panaceum. Zanurzyłam się więc w hipnozę aby odkrywać mroczne, podświadome lęki i zapomniane traumy. Ludzie w transie mówili o wczesnym dzieciństwie, którego nie mogli pamiętać, a także o poprzednich wcieleniach. Nareszcie chwyciłam nić. Ale jak to wszystko połączyć?
Sesje indywidualne owocowały coraz większym doświadczeniem. Metodologia była różna, ważne było, żeby dotrzeć do sedna. Stosowałam medytacje prowadzone, tapping (EFT), bioenergoterapię, chirurgię fantomową, pracę z polem Serca, Hunę, dwupunkt i astrologię. Czytałam z kronik Akaszy, stawiałam karty, ustawiałam rody. Poznawałam wszystko, co mogło pomóc i weryfikowałam to w praktyce. Uznawałam za prawdę to, co działało dla mnie i dla osób, z którymi pracowałam.
Wreszcie puzzle zaczęły się układać. Na pytanie, jak konflikt psychologiczny wpływa na ciało, odpowiedziała mi totalna biologia. Dalej poszło z górki, bo po latach rozkładania na czynniki pierwsze programów w podświadomości, wiedziałam, jak je skutecznie usuwać lub zmieniać. Efekty zaczęły być spektakularne i dziś zdarza się, że dla niektórych jestem „ostatnią deską ratunku”. Przychodzą po nieskutecznej psychoterapii, z przerażającą diagnozą, uwikłani w życiowy galimatias, albo chcą po prostu ruszyć z miejsca, bo czują, że coś ich blokuje. Nie przepisuję cudownych pigułek, ale pomagam dojść do sedna problemu i uwolnić to, co zatrzymuje człowieka na jego ścieżce rozwoju.
Podam Ci pomocną dłoń i przeprowadzę przez skalne urwisko, ale kroki będziesz musiał/a stawiać sam/a.